8/20/2012

Rozdział 6


A/N:
Strasznie boli mnie fakt, że zmierzamy ku końcowi. Mam nadzieję, że przed zakończeniem Torn, uda mi się naskrobać coś jeszcze. Nie chcę się z wami rozstawać :) Wiem, że prowadzę również bloga z tłumaczeniami, ale to nie to samo.
Dziękuję za miłe słowa, doceniam waszą troskę i spostrzegawczość wielu z was w niektórych kwestiach. Jesteście moimi prawdziwymi skarbami xx

Proszę o jakiekolwiek komentarze od każdego, kto czyta ten rozdział. Chcę mieć świadomość, że nie piszę tylko dla siebie :>

Możecie pisać do mnie na twitterze o czymkolwiek tylko chcecie. Jeżeli czujecie taką potrzebę :)
Love ya! xx

Milena,
you’re my snowflake.


6.


Tamtego dnia siedzieli na ławce w parku zajadając się lodami.
Znali się od sześciu miesięcy i oboje czuli, że więź między nimi zacieśnia się w zastraszającym tempie. Choć żaden z nich się do tego nie przyznawał.
- Harry? – Louis uniósł głowę, spoglądając na przyjaciela.
- Tak?
- Czy… czy mógłbym? – spytał, znacząco spoglądając na prawą rękę Harry’ego, na co ten jedynie niepewnie pokiwał głową. Tomlinson sięgnął po jego dłoń i ułożywszy ją na swoich nogach, podwinął rękaw koszulki Stylesa. Był to trzeci raz, gdy miał okazję zobaczyć nadgarstek przyjaciela. Młodszy skrzętnie ukrywał tą część ciała pod warstwą ubrań, a w cieplejsze dni – okazałą kolekcją różnokolorowych bransoletek. Dzięki temu nikt się nie dowiedział. No może poza Tomlinsonem, ale to był czysty zbieg okoliczności. Który w pewnym stopniu pomógł uratować Harry’ego. Louisowi przebiegło przez myśl wspomnienie ich pierwszego spotkania.
Musiał przyznać, że było nieco lepiej.
A przez nieco lepiej rozumiał mniejszą liczbę świeżych ran. Blizny nadal zdobiły gładką skórę jego przyjaciela. Tych nie dało się tak łatwo pozbyć. Harry kiedyś tłumaczył mu, że wystarczy jednorazowa sytuacja, aby się uzależnić. Że to zupełnie tak, jak z alkoholem czy narkotykami. Uzależnienie jak każde inne, z którego bardzo trudno jest wyjść. Każdy dzień przynosił nowe powody do poddania się, ale Louis obserwował, jak z dnia na dzień Harry stawał się silniejszy. I był świadom faktu, że po części była to jego zasługa.
- Chyba kiedyś do ciebie wpadnę i skonfiskuję parę rzeczy. – Rzucił mu wymowne spojrzenie.
- Serdecznie zapraszam – odparł zuchwale Styles.
Louis mruknął coś w odpowiedzi, nadal przyglądając się nadgarstkowi przyjaciela.
W pewnej chwili coś, czego nie potrafił określić, tchnęło go i odwrócił rękę Harry’ego.
Na jego przegubie widniało kilka nieciekawie wyglądających oparzeń. Z uniesionymi brwiami spojrzał na Harry’ego.
- Co? Nie patrz tak, robiłem frytki i poparzyłem się olejem – skłamał Styles, wzruszając ramionami. Louis postanowił udawać, że mu wierzy. Ale w głębi duszy czuł, że coś jest nie w porządku. I miał rację.
Ostatni raz dokładnie przestudiował liczbę i rozmieszczenie oparzeń, po czym uwolnił rękę przyjaciela ze swojego uścisku, odchylając głowę i patrząc w bezchmurne niebo.

-

Po raz kolejny znalazł się w tamtym miejscu. Uważał za niesamowity fakt, że którymikolwiek ulicami Londynu by się nie włóczył, zawsze na końcu lądował tutaj. Nie miał pojęcia jakim sposobem  ta sytuacja powtarzała się codziennie. Zwyczajnie opuszczał dom i nim zdążył się zorientować, siedział na tej właśnie ławce. Na ławce, na której niegdyś siedział z Harrym. I jakimś sposobem zawsze odnajdując się w tym miejscu, mimowolnie płakał.
Nadawało to temu miejscu swego rodzaju równowagi.
Niespełna dwa lata temu siedzieli na niej razem, śmiejąc się, spleceni w szczelnym uścisku, pragnęli, by te chwile trwały wiecznie. Przyszłość wydawała się tak odległa.
Teraz, kiedy już nie byli razem, Liam siedział tu sam, zapełniając łzami pustkę po chłopaku, którego tak bardzo kochał (i mimo że bał się do tego przyznać – kocha nadal) i zastanawiając się co by było, gdyby…
Liama nie obchodziło wieczne spóźnianie się Harry’ego i zaniedbywanie wielu spraw. Harry miał gdzieś nadopiekuńczość Liama, która, trzeba było przyznać, chwilami stawała się bardzo uciążliwa. Tworzyli perfekcyjną parę. Dopełniali się. Sądzili, że są dla siebie stworzeni.
Cóż, najwidoczniej nic nie trwa wiecznie.
Kilkanaście miesięcy temu wystarczyłoby jedno słowo,  by to wszystko naprawić. Ale świadomość uderzyła go w twarz za późno, a teraz nie było już odwrotu. A przynajmniej tak mu się wydawało. I to wszystko wydarzyło się z jego winy.
Był zbyt wielkim tchórzem, by cokolwiek z tym zrobić.
Podciągnął kolana pod brodę i schował twarz w dłonie, płacząc z bezradności.

-

Zamknął drzwi, zdjął buty i udał się prosto do kuchni. Od dwóch godzin miał tak ogromną ochotę na herbatę, że myślał, że nadchodzi jego koniec. Czasami zachowywał się, jakby był w ciąży. Nawet Louis mu to powtarzał.
Nalał wody do czajnika i włączył go. Z szafki wyjął swój ulubiony kubek z niedźwiedziem i wrzucił do niego torebkę herbaty oraz wsypał dwie łyżeczki cukru.
Usiadł na stole i wpatrywał się w czajnik, jakby ta czynność miała sprawić, że woda zagotuje się szybciej; dobre sobie.
Przygryzł dolną wargę, może trochę za mocno, ponieważ chwilę później poczuł w ustach metaliczny smak krwi. Nie zniechęciło go to, a wręcz przeciwnie, zacisnął zęby mocniej. Palcem wskazującym lewej ręki przesunął po prawym nadgarstku: po bliznach od żyletki i pęcherzach, pochodzących od zapalniczki. I myśl, że to jedna z niewielu rzeczy, którą zrobił od początku do końca sam, była niezwykle satysfakcjonująca. Szczególnie, jeśli jej efekty były tak widoczne; czuł, że robi to dobrze, że w końcu znalazł coś, co mu wychodzi. Nie brał pod uwagę faktu, że może sobie tym szkodzić. Że to nieodpowiednie. Że to dla niego złe. Że powinien przestać. Że nie jest to normalne. Lubił uczucie, że nad czymś panuje. Ale problem tkwił w tym, że już od pewnego czasu nie panował. Tyle, że jeszcze nie był świadom faktu, że coś wymknęło się spod kontroli. Ponieważ im dłużej się okaleczał, tym bardziej zacierała się granica między rozwiązywaniem problemów, a popadaniem w uzależnienie. A to nie prowadziło do niczego dobrego.
Kiedy woda się zagotowała, wlał ją do kubka, po czym znów usiadł na stole. Tym razem tępo patrząc w przestrzeń i myśląc o zupełnie błahych, nieistotnych sprawach.
Po kilku minutach, kiedy herbata się zaparzyła, ponownie wstał. Wyjął torebkę  z naparu i przechylił łyżeczkę, aby wylać z niej nadmiar wody. Torebka ześlizgnęła się z łyżeczki i z pluskiem wpadła do kubka, ochlapując rękę Harry’ego kilkoma kroplami gorącej cieczy. To wystarczyło. Poczuł nagłą pustkę. Pragnął coś poczuć. Cokolwiek. Więc, jakby w transie, zabrał czajnik, podszedł do zlewu i, nadstawiając nad niego rękę, wylał na nią wrzątek. Poczuł przyjemne ciepło rozlewające się nie tylko po ręce, ale po całym jego ciele. Delektował się ogarniającym go uczuciem bólu.

Nie sądził, że kiedykolwiek uda mu się doprowadzić do takiego stanu. Cóż, nie wszystko można przewidzieć, prawda?

26 komentarzy:

  1. HSHXIABUSHSISJ TO JEST CUDOOWNE *-* PO PROSTU BRAK ODPOWIEDNICH SLOW ZEBY TO OPISAC!!! :D
    @Agu009_

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle przecudny rozdział! Przez końcówkę zaczęła mnie boleć ręka :o
    Ale, tak jak już mówiłam, opowiadanie jest po prostu cudne i jestem pod wrażeniem! Kocham Cie stara dupo *.*

    @Real_Mrs_Paynex ~Ronnie x

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, nie nie. Matko co ty ze mną robisz dziewczyno? Nie mogę już z tym opowiadaniem. Normalnie jestem bezsilna. Nie wyobrażałam sobie nigdy, że można robić sobie takie rzeczy. Boże jakie to frustrujące, że mimo 19 lat, tak mało wiem o świecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM CIE DZIEWCZYNO NO I TO OPOWIADANIE KOLEJNY CUDNY ROZDZIAŁ *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne!!! Chociaż nie wiem, czy to jest odpowiednie słowo do tego akurat rozdziału. Genialnie opisujesz uczucia Harry'ego. Jego emocje, doznania wydają się takie prawdziwe. Czekam na więcej, naprawdę. <3 Zapraszam też do siebie, chciałabym poznać twoją opinię: www.somany-dreams.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Jeszcze się dzisiaj nie popłakałaś, nowy rekord, Marga" - pomyślałam, zanim zabrałam się za to opowiadanie. Minęło niecałe pół godziny, przeczytałam 6 rozdziałów i... no cóż, nie ustanowiłam rekordu :c
    Podoba mi się i Twój styl, i pomysł na fabułę - może i podobne widziałam, ale nigdy w opowiadaniu typu bromance. Punkt dla Ciebie ;)
    Nie no, po prostu rozwaliłaś mnie emocjonalnie, jesteś prześwietna. Czekam na kolejne rozdziały i - BŁAGAM! - kolejne opowiadanie.
    Kocham Cię za to, ok? *.*

    @MargaaStyles xx
    [choicetotake.tumblr.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku to jest wcbghnyvsbcbsz *.*
    kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  8. BOŻEBOŻEBOŻEBOŻE.
    Wyładuję teraz na tobie całą moją frustrację, więc proszę, nie miej mi za złe tego, jak będzie wyglądał ten komentarz, okej?
    I będę się wyrażać niekulturalnie, przepraszam.

    Po pierwsze: NIECH LIAM SPIERDALA! Nie obchodzi mnie, że go kocha, że nagle zrozumiał, że popełnił błąd ETC. Przez niego i tylko niego, Harry (wyliczam) Pociął się, poparzył się świecą, WYLAŁ NA SIEBIE WRZĄTEK ( Boże deeejv, zabiję Cię pewnego dnia). Rozwalił Curly'ego na cząstki elementarne, dopiero Lou w jakimś stopniu poskładał go do kupy. Więc teraz niech nie próbuje wracać i wszystkiego mieszać, bo Lou jest zbyt idealny w tym opowiadaniu, by go teraz odrzucić.

    Po drugie: Na początku wydawało się, że Stylesowi lepiej... ale zakończenie. Zgromiłaś mnie znowu. Biedny Harutek, nienawidzę, gdy cierpi.

    Po trzecie: SZÓSTY ROZDZIAŁ I TY CHCESZ POWIEDZIEĆ, ŻE ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA? .... (wdech, wydech, wdech, wydech, Cookie, oddychaj, cholera)Boszzzz, to opowiadanie jest zbyt piękne, by mogło się skończyć. Ale jeżeli już musisz, to KONIECZNIE pisz coś później. Uda Ci się.

    Wiem, jestem psychiczna.

    OdpowiedzUsuń
  9. A więc Bernie - ta powyżej - nadal się jara? Zupełnie jak podczas naszej rozmowy na skype, w której wymieniła adres Twojego bloga kilkanaście razy, zarazem kilkanaście razy mówiąc, żebym wpadła.
    No więc jestem.
    Siedzę tutaj - gdziekolwiek to jest - i przeczytałam wszystkie rozdziały, od samego początku. Twój styl jest taki... zwiewny, jak chorągiewka na wietrze. Bardzo leciutko opisujesz ciężkie sprawy. A naprawdę masz talent. Harry - jako bohater tragiczny - został wykreowany idealnie.
    Aczkolwiek pojawiający się dziś Liam mi także nie pasuje.
    Pozwolę sobie stwierdzić, że jestem w "Team Louis".

    i zapraszam do siebie.
    www.you-have-forgotten.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy20/8/12 23:45

    z połączeniem muzyki, ten rozdział doprowadził mnie do płaczu .

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy21/8/12 00:45

    dodawaj szybciej te rozdziały bo to opowiadanie jest takie wciągające! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. LIAM, TYLKO SPRÓBUJ SIĘ WTRĄCIĆ, A NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE.
    Co, nagle mu się przypomniało, że kocha Harry'ego? Niech on lepiej stuknie się w czoło.
    Gdzie BYŁ, gdy Styles przez pół nocy cierpiał, płacząc z tęsknoty w poduszkę?
    Gdzie BYŁ, kiedy Harry pierwszy raz nacinał żyletką nadgarstek?
    Cóż, odpowiedź jest prosta: z daleka od Harry'ego. I niech tak pozostanie, kurwajegomać.
    Przepraszam, ale nie spodziewałam się, że ten rozdział tak mnie zdenerwuje. Po prostu... wszystko było na jak najlepszej drodze, a tu Payne postanowił się wpierdzielić. I okej, jeszcze nie spotkał się z Harrym, ani w żaden inny sposób nie dał mu znaku, że chciałby ewentualnie do niego wrócić, ale ja już czuję na karku, że zbliża się jakaś katastrofa.

    W dodatku ten wrzątek ;O

    Nie trzeba być geniuszem, aby domyślić się, że gorąca woda wylana na świeże oparzenie oraz na niezabliźnione rany cięte, wywoła niesamowity ból. Kurde, czy on już całkiem zwariował? Jak tak dalej pójdzie, to próg wytrzymałości na ból obniży mu się na tyle, że zrobi sobie naprawdę coś strasznego, bo przypalanie, cięcie i oblewanie gorącą wodą przestaną mu wystarczać O_O
    Nie mam pojęcia, jak to wytrzymam. Chyba na amen wysiądę i będę darła się do laptopa, żeby Harry się ogarnął, a potem jeszcze nakrzyczę na Louisa, że nic nie robi. Dobrze, że chociaż zauważył te oparzenia, to może zacznie w końcu działać. Żeby tylko nie ogarnął się zbyt późno.

    Nie chcę mi się czytać tego komentarza, więc pewnie roi się w nim od błędów (o wypisanych głupotach nie mówiąc), ale proszę Cię, dochodzi druga w nocy, a ja nie mogę spać, chociaż oczy mi się kleją ze zmęczenia, bo to był cholernie długi dzień, i musisz mi to wybaczyć;>
    Kocham Ciebie, to opowiadanie i tego Harry'ego z nagłówka, który nie mógłby być bardziej idealny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Harry, tak bardzo sam się krzywdzi, z własnej woli.
    Ja wierzę w Louisa, że pomoże mu się w końcu otrząsnąc, postawic go na nogi, bo inaczej to będzie koniec.
    Co do Liama. Nie szkoda mi go, niech płacze, sam tego chciał, w końcu tak jak wspomniałaś, był za dużym tchórzem. Niech teraz cierpi, bo przez niego Harry popadł w uzależnienie, które szkodzi jego życiu.
    I tak, mnie też jest niezmiernie smutno, że zbliżasz się do końca opowiadania. To znaczy nie wiem ile zostało rozdziałów, ale i tak jakoś dziwnie jak pomyślę, że za niedługo będzie koniec tej historii. A przecież tak bardzo przywiązałam się do Hazzy <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy21/8/12 11:10

    Wydaje mi się, że zostawiam tu komentarz po raz pierwszy, ale mogę się mylić. Wpadłam już na to opowiadanie dość niedawno, ale w pechowy sposób zgubiłam adres. Dziś zupełnie przypadkowo, go znalazłam. Więc z uśmiechem na twarzy zabrałam się za zaległe rozdziały.

    Opowiadanie jest... fantastyczne. Wiesz, miałam takie uczucie, że odnalazłam wreszcie coś, co jest dla mnie. Całkowicie. Płakałam, czytając jak Harry cierpi i zadaje sobie ból. Ale odnajdywałam się w tym razem z nim. Wiedziałam, co czuje. Sama byłam w takiej sytuacji, być może dlatego przeżywam to opowiadanie tak mocno.

    Larry to mój ulubiony bromance. Chociaż bromance to złe określenie. Larry to mój ulubiony związek. Niestety, ostatnio zatraciłam w nich wiarę. Zupełnie nie wiem czemu. Dzięki temu opowiadaniu, wszystko wróciło. Wróciły oglądanie ich zdjęć, filmików. Wróciła cała magia, która była związana z nimi. Wrócił sens życia. Dziękuje.

    To opowiadanie jest też cudowne, bo piszesz je ty. Ze swoim fantastycznym wyczuciem, pomysłem, wyobraźnią i stylem. Powalasz mnie na łopatki każdym słowem. I choć człowiek cholernie zazdrości takiego talentu, to nie poradzi na to nic. I mogę rwać sobie włosy z głowy, a i tak nie będę choć w połowie tak dobra jak ty.

    Dziękuje i pozdrawiam. :) x

    A także zapraszam do siebie. http://one-direction-fan-fics.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy21/8/12 17:35

    skdjbfdjkgnsdkmfnsdkjnsdfkjsd! to opowiadanie jest takie zajebiste! *o* Dodaj już resztę rozdziałów. Jesteś wspaniała <3

    OdpowiedzUsuń
  16. No nie! Jestem zbulwersowana, bo pisałam komentarz od pięciu minut, a tu jedna sekunda i go nie ma... Co to ma być?
    Wybaczysz, ale powiem tylko w skrócie, że Harry jest nieźle porąbany i kreatywny za razem. Ok cięcie normalne wśród ludzi z problemami, ale wrzątek? Tu mnie zaskoczył. Aż mnie wszystko bolało.
    I wątek Liam'a. Czy mi się wydaje czy coś się z nimi zacznie dziać?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Już nic nie rozumiem.. Znów pojawił się Liam, który na dodatek cierpi przez rozstanie choć Harry zaczął się przez niego ciąć. Harry ma teraz wsparcie Louisa, a nadal to robi.. Nie mogę się doczekać wyjaśnienia tej całej sytuacji, choć boli mnie to, że zostały tylko 4 rozdziały, bo zakochałam się w tej historii. <3

    OdpowiedzUsuń
  18. No jestem pod wrażeniem. Nie chodzi tylko o styl, któremu nie mam nic do zarzucenia. Jest absolutnie fantastycznie. Uwielbiam kiedy opowiadanie ma mało dialogów, tutaj nie ma ich wcale. Bosko...Do tego opisujesz to w taki sposób, że łatwo mogę sobie dopowiedzieć dalszą część. Szkoda, że tak krótko.

    PS. Byłabym wdzięczna gdybyś przeczytała i moją notkę na http://cuzthisismydestiny.blog.onet.pl/ i dała znać co myslisz

    OdpowiedzUsuń
  19. jbhgvffcsdrvytr kurwa. nie mam teraz w głowie nic innego do powiedzenia. kurwa. kurwa. kurwa! co Liam robi w tym momencie, do jasnej cholery TYLE CZASU PO ICH ROZSTANIU?! w tym momencie mam tak ogromną ochotę ożywić Twoje opowiadanie chociaż w tym stopniu, żeby stanął przede mną Liam, bo mam ochotę uderzyć go w policzek i wykrzyczeć mu w twarz to, jaki jest podły. przecież on nie jest głupi! wie jaką krzywdę sprawił Harremu! na pewno w jakimś stopniu wie, że tą krzywdę już nie tylko on sprawia Harremu, ale Harry robi to też samodzielnie. i to przez niego. przez jego głupią lekkomyślność. mam chociaż nadzieję, że miał naprawdę, NAPRAWDĘ dobry powód, którym może wytłumaczyć zostawienie chłopaka, który kocha go tak bezgranicznie, że zadaje sobie nieludzki ból i jeszcze daje mu to satysfakcje. chociaż nawet jak wymyśli jakiś dobry powód to mu tego nie wybaczę. mogli być szczęśliwi. byliby. zastanawia się 'co by było gdyby..' gdyby nie zostawił stylesa? do jasnej cholery, wszystko by było w najlepszym porządku! BYLI BY SZCZĘŚLIWI! jedyne za co mogę być wdzięczna liamowi w tym momencie jest to, że w pewnym stopniu dzięki niemu Harry poznał Lou. a w tym przypadku nic lepszego nie mogło go spotkać. Lou jest w nim zakochany. widać do, kurde, na pierwszy rzut oka. i jest w nim tak szalenie zakochany, że jest w stanie mu wybaczyć wszystko, nawet widok jak H. zadaje sobie ból, który nie ukrywajmy na pewno jego też rani. ale co Lou ma na to poradzić? nic. ale może być przy nim. i przy nim jest. po prostu czeka. i to jest najlepsze co może zrobić, bo znając życie gdyby Tommo wtrącił się w samo okaleczenia Stylesa to ten pewnie nie byłby zadowolony, przestałby go słuchać, byłby zły za to, że wtrąca się w jego życie. bo on się już od tego uzależnił, a ludzie z nałogiem potrafią zranić każdego byleby mogli w spokoju zająć się swoim narkotykiem.
    mam tylko nadzieję. że L. nie będzie musiał czekać zbyt długo, mam nadzieję, że któryś z nich w końcu się odważy, zrobi krok w stronę drugiego i oboje odkryją, że mogą jeszcze wiele wnieść do swojej znajomości. to pomoże Hazzie, prawda? musi pomóc. bo co innego może potrzebować? nic innego nie zaprzestanie stuprocentowo jego aktów masochistycznych.

    dlatego trzymam kciuki, najmocniej jak potrafię trzymam kciuki, za to, żeby Lou i Hazza okazali sobie w końcu jak bliscy sobie tak naprawdę są, jakkolwiek to się stanie, trzymam kciuki żeby to się w końcu wydarzyło.




    your snowlake ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy22/8/12 15:08

    Jezusie... CUDO. Jedno słowo. CUDO. brak mi słów wręcz .

    @ILikeNakedZayn

    OdpowiedzUsuń
  21. "Tsss..." - tak zareagowałam na te durne zachowanie Harry'ego z czajnikiem. Fuj! Okropność!
    OMG, to ohydne, co zrobił. Nie wyobrażam sobie tego. No po prostu to już przesada.Za dużo tego samookaleczenia sie, które jednak przebolałam, no ale to?!

    Pięknie piszesz, uwielbiam tą książkę, to, w jaki sposób piszesz, ale na serio ja się niedługo porzygam xD Co on jeszcze wymyśli? Zaraz sobie tasakiem odetnie palucha, oderwie gwoździem paznokcie u dłoni?! Nie, dobra, więcej nie wymieniam, bo ci jeszcze podsunę jakiś masochistyczny pomysł :C


    Nooo,ja se wchodzę na bloga,widzę 8 rozdziałów. Super, ja czytałam tylko 5. Muszę to szybko nadrobić >.<
    A co do mnie to wiadomo,masz zawsze pewność, że każdy rozdział bedzie skomentowany, bo nie zostawienie tu żadnej opinii byłoby wielkim grzechem,haha ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Płacze znowu , uuu . :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy Harry z tym czajnikiem i jeszcze ta Fine Frenzy, boże, poleciały mi łzy. Ja.. to jest po prostu niesamowite.
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  24. jesteś moim Bogiem ! *.*
    to co tworzysz jest MEGA !
    pozdrawiam.
    Malwa

    OdpowiedzUsuń
  25. Po prostu brak słów..

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy2/5/13 17:10

    Hsbfjcornfbcjclsndhdbdjalśltopsiizolashrfxhxidirbgjcbegzf jzishsbsb *_* !!!!!

    OdpowiedzUsuń