A/N:
Cześć, misie x
Rozdział dodałam dzień
wcześniej, bo stwierdziłam, że w sumie nie ma ca czekać. Cieszycie się? :) Mam
nadzieję. Oczywiście pragnę podziękować za wszystkie komentarze, te krótkie i
te długie. Musicie wiedzieć, że wiele dla mnie znaczą. Dobrze wiedzieć, że ktoś
w ogóle czyta moje wypociny :) Myślę, że na samym końcu opowiadania zdradzę wam
mały sekret z nim związany. Czekajcie cierpliwie! :)
Zapraszam do czytania i
komentowania x
3.
Tego wieczora Harry nie
płakał tak bardzo, jak zwykle. Uronił zaledwie kilka łez i zasnął całkiem
szybko i spokojnie.
Obudził się wcześnie.
Słońce jeszcze nie wyłoniło się całkowicie zza horyzontu, aczkolwiek było
wiadomo, że dziś zawita ładna pogoda. Co – Harry musiał przyznać– było rzadko
spotykane w Londynie.
Leżąc z rękami
podłożonymi pod głową, uświadomił sobie, że myśl o spędzeniu kolejnego dnia w
szkole nie odrzucała go tak bardzo, jak zwykle.
I uświadomił sobie, że
powodem jego stanu był nie kto inny, tylko Louis Tomlinson. Ponieważ, choć
znali się od zaledwie dwóch miesięcy, było w tej znajomości coś niezwykłego.
- Louis – wymruczał pod
nosem, a przez jego twarz przewinął się nikły uśmiech. Sięgnął po telefon i
szybko napisał do kolegi wiadomość, zapominając o wczesnej porze.
Wstawaj
i do szkoły! ;)
Haz.
xx
Uśmiechnął się na widok
serduszka, dopisanego przez Louisa przy nazwie jego kontaktu.
W Tomlinsonie było coś,
co sprawiało, że Harry chwilami zapominał o Liamie.
Coś, co sprawiało, że
Harry czuł się jakby nieco bardziej szczęśliwy (choć ostatnimi czasy szczęście
było dla niego pojęciem raczej abstrakcyjnym).
I coś, co sprawiało, że
Harry nie czuł się już tak samotny.
Ponieważ mimo że znali
się bardzo krótko, oboje czuli, że ich znajomość będzie wyjątkowa.
I, jak się miało
okazać, mieli rację.
-
To był pierwszy dzień
od ponad roku, w którym Harry wszedł do szkoły z wysoko uniesioną głową. W którym jego oczy nie były tak napuchnięte i
zaczerwienione, jak zwykle. I w którym chciał
iść do szkoły.
Nie do końca rozumiał,
jak w ciągu dwóch miesięcy wszystko mogło się tak diametralnie zmienić. Może
czuł się nieco źle z faktem, że Liam nie zajmował już całych jego myśli (choć
trzeba było przyznać, że ich większą część – owszem), że nie obchodziło go
gdzie, z kim i co robi teraz jego były chłopak.
Chłopak, który skradł
część jego serca i tak zwyczajnie odszedł, nawet jej nie zwracając.
Ale w głębi (swojej
pozostałej połowy) serca, Harry czuł, że zasługuje na odrobinę radości. Na
odrobinę bliskości. Na odrobinę ciepła. Na odrobinę troski.
A tak się składało, że
Tomlinson wydawał się właściwą osobą, aby mu to wszystko zapewnić.
Z taką też myślą,
pchnął ogromne, szklane drzwi i wszedł do szkoły. Skierował swoje kroki w
stronę szafki i otworzywszy ją, schował niepotrzebne mu na chwilę obecną
notatki. Pociągnął jeszcze łyk wody mineralnej i z hukiem zatrzasnął drzwiczki,
podskakując ze strachu, gdy Louis wyrósł przed nim jak spod ziemi.
Stał ze swoim
zadziornym uśmieszkiem na twarzy i patrzył.
Harry cicho
odchrząknął, aby przerwać ciszę, która panowała między nimi już od dłuższej
chwili.
- Zwiążę cię i wrzucę
do piwnicy. Będziesz tam siedział o suchym chlebie i wodzie, aż zaczniesz
błagać o litość i zrozumiesz, że mnie się o piątej nie budzi. No, w międzyczasie
może wyssę z ciebie duszę, ale to się jeszcze zobaczy.
Harry podrapał się po
karku.
- Ee… przepraszam. –
bąknął zmieszany – nie pomyślałem i tak wyszło, że…
- Daj spokój –
przerwał mu. – Nic się nie stało. Właściwie to całkiem miła pobudka. Możesz mi
częściej takie robić – zaśmiał się Lou. – Ale później! - dodał ostrzegawczym tonem.
- Masz to załatwione. – Harry uśmiechnął się , klepiąc kolegę po plecach.
-
Wieczory zawsze bywały
najtrudniejsze. Harry nie miał pojęcia, dlaczego po zachodzie słońca odczuwało
się wszystko ze zdwojoną (a może i strojoną) siłą.
Wieczorami nachodziły
go wspomnienia, które nie gościły w jego umyśle już od miesięcy. I wtedy
wszystko zaczynało się na nowo. A Harry’emu to nie służyło.
Ponieważ wspomnienia
były w tej chwili rzeczą, która wpływała na niego najgorzej. A efekty owego
złego wpływu, można było dostrzec na jego nadgarstku.
Ale tego wieczora,
obiecał sobie, że nawet nie tknie żyletki.
I istotnie, nie zrobił
tego.
Ale jego problem tkwił
w tym, że jeśli nie mógł ulżyć sobie w
cierpieniu w ten sposób, znajdował inny. Zazwyczaj całkowicie nieświadomie.
I kiedy tego wieczora,
udał się do łazienki, naszła go nagła ochota wyładowania swoich emocji na
drzwiach.
Dlatego też pociągnął
je za sobą z całej siły i z zamkniętymi oczami oczekiwał huku.
Tyle miało mu
wystarczyć – zwykłe trzaśnięcie drzwiami.
Ale podświadomie nie
zabrał drugiej ręki z futryny. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale właśnie tego potrzebował.
I kiedy w oczekiwaniu
na trzask, poczuł ból przeszywający całe jego ciało, poczynając od palców lewej
ręki, po zakończenia nerwowe palców u stóp i cebulki włosów, zdał sobie sprawę
z tego, że to nie był całkowity przypadek.
Że w normalnej
sytuacji, nie zapomniałby zabrać stamtąd ręki.
Ale
tego w tej chwili potrzebował.
Spojrzał na swoją rękę,
która zdążyła już zsinieć. Przynajmniej trzy palce były złamane, a wszystkie
nie wyglądały zbyt ciekawie. Z całej dłoni powoli sączyła się krew, kapiąc na
wykafelkowaną podłogę. Spróbował poruszyć jakąkolwiek częścią ręki, na marne.
Poczuł tylko kolejną porcję bólu.
I nie wiedzieć
dlaczego, to uczucie spodobało się Harry’emu.
Prawie tak bardzo, jak
świadomość, jaka siła musi w nim drzemać, jeśli mocniejszym pociągnięciem
klamki drzwi, mógł wyrządzić sobie tyle szkód.
-
Tego dnia – tak, jak to
bywało już od pewnego czasu – spędzili ze sobą każdą możliwą przerwę. Tomlinosn
pytał, dlaczego ręka Harry’ego jest zabandażowana i co jakiś czas, biały
materiał pokrywał się plamami z krwi, przez co trzeba było regularnie zmieniać
opatrunek. Ale Harry nie chciał mu odpowiedzieć.
Chwilami, kiedy w
pobliżu pojawiał się Liam, Harry znów popadał w melancholijny nastrój. Ale
starał się to ukryć.
Ponieważ Louis nie
wiedział, co było powodem załamania Harry’ego. Natomiast sam Styles nie chciał
jeszcze bardziej obarczać go swoimi problemami.
Co więcej, Harry
zdecydował się pokazać Liamowi, że nie tylko on jest mu do szczęścia potrzebny.
Że w końcu ruszył z miejsca
po ich nietypowym rozstaniu.
Że już tak bardzo nie
tęskni.
Aczkolwiek jednocześnie
czuł się, jakby wykorzystywał Louisa. Pomimo że znali się bardzo krótko,
wiedział, że Tomlinson nie miałby nic przeciwko.
Tak naprawdę daleko mu
było do wykorzystywania kogokolwiek. A inną sprawą był fakt, że to on został w
jakiś sposób wykorzystany. Choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Ale Harry
obarczał się winą. Nieświadom, że robi to niesłusznie. Ponieważ w głębi duszy
czuł się źle, uświadamiając sobie, że już nie potrzebuje Liama. Co więcej: że
chyba nigdy go nie potrzebował. Już nie przejmował się tym, czy kiedykolwiek
będzie mu dane zamienić z nim chociażby słowo.
A
nieprzejmowanie się było kolejnym powodem jego rozdarcia.
Jest ósma rano, a ja już czytam, Boże, nie mam życia *.*
OdpowiedzUsuńJak tylko włączyłam gg i zobaczyłam wiadomośc od ciebie szybciutko oderwałam się od innego bloga z opowiadaniem i wlazłam na ten <3. Tak i masz racje, dobrze, że dodałaś go wcześniej, ponadto jest nie co dłuższy niż rozdział pierwszy i chyba drugi, to już duży plus bo ja uwielbiam dłuższe rozdziały. : D
Co do bohaterów.
Czytałam już kilka opowiadań, gdzie Harry jest nastolatkiem, który ma problemy, którego najwyraźniej w świecie ciągnie do śmierci, i że cierpienie sprawia mu ból i szczerze powiedziawszy taka wersja Stylesa mi bardzo pasuje, aczkolwiek mi go żal. Biedny poprzez ból musi sobie ulżyć i to smutne. W trakcie kiedy czytałam o tym, jak przytrzasnął sobie dłoń drzwiami moja mina był nie do opisania xD Tak to już jest jak czytam takie rzeczy to później mnie samą wszystko boli xD
Ale nie ważne :D
Lubie Louisa. Tzn jak na razie pojawił się tylko kilka razy, ale mimo wszystko wydaje się sympatyczny, spokojny, byleby tylko potem nie stał się nudny, ale z twoim talentem wątpię, aby tak było : D
I ja do tej pory zastanawiam się, czy lepiej wychodzi ci tłumaczenie czy pisanie własnego opowiadania.
I widzisz, wkładasz wiele pracy w tłumaczenie, ale większą częśc siebie wkładasz w The-Torn i to widac, bo opowiadanie mimo, że się dopiero zaczyna jest świetne.
Czasami kocham ponarzekać, powiedzieć co Autor robi źle, co mnie drażni, a wiesz, że u Ciebie nie ma nawet co? Wszystko jest idealne. Począwszy od fabuły, aż po szablon. Brawo!
Podobnie jak twój styl pisania. Uwielbiam taki. Jest tak jakby leciutki i płynny. Opisy są pełne i jest w nich zawarte wszystko co najważniejsze. No i twoje bogate słownictwo, które stosujesz w zdaniach.
Masz talent i dobrze go wykorzystujesz. Oby tak dalej!
A nie możesz wcześniej zdradzić tego sekretu? ^^
[destiny-is-death.blogspot.com]
Weny życzę no i czekam na następny rozdział tutaj jak i na drugim blogu <3
xoxo Tina.
ps. ładna piosenka nad rozdziałem : D
Będę rzygać. Nie,tylko tęczą. Właśnie skończyłam jeść spaghetti i czytam sobie,jak to Harry se złamał palce.boszzz,miałam chęć przewinąć ten moment,bo strasznie słabo mi się zrobiło,a dopiero co trawiony makaron błagał o wydostanie się z mojego żołądka. Ale nie,nie obrzygałam mojego telefonu :) i przepraszam,że ci to właśnie pisze,haha xd no kończę o rzyganiu ^^ Wkurza mnie ciągłe pisanie ludziom,że ich opek jest zajebisty i wgl nie ma żadnych błędów. Dlatego teraz się do czegoś przyczepie,bo inaczej nie wyrobie! A więc... Dlaczego twój opek musi być tak zajebisty a styl zajebistszy?! Dlaczego musisz pisać tak ciekawie i normalnie nie ma dnia,żebym nie myślała o tej historii?! Normalnie foch,bo jesteś za fajna o___o A tylko ja mogę być fajna,nikt inny xd No i dobra, nie odzywaj się do mnie, bo się rozsierdziłam i mi to nie minie ^_^ czekam na nn. I tak,cieszę się, że dałaś wcześniej rozdział :) Ale i tak mam focha ;P
OdpowiedzUsuńdawaj dłuższe rozdziały!
udało mi się zdobyć internet. i mogłam przeczyttać. i mogę skomentować! Boże, niszczysz mi psychikę deeejv. Wszyscy mówią, że rozdziały są za krótkie. Ale nie, one są idealne. Robią takiego cholernego smaka na więcej. Harry przytrzasnął sobie reke drzwiami.... ten chłopak naprawdę potrzebuje pomocy. I dobrze, że jest Loueh. To dzięki niemu Harry odżywa. To wspaniałe. Lou lekarstwem <3 Wybacz, ale nie napiszę nic więcej, bo syngał jest bardzo słaby i boje się, że zaraz zniknie więc chcę jak najszybciej dodać ten komentarz.
OdpowiedzUsuńPiszesz WSPANIALE. Uwielbiam Cię.
Pozdrawiam!
Zastanawiam się, w jaki sposób mam Cię pochwalić, skoro nie znajduję słów, które najlepiej by oddały to, co o Tobie myślę.
OdpowiedzUsuńPowinno być to coś, co oddałoby znaczenie zbitki: przewspaniałeażkuźwaniemogę!
Ale nie wynaleźli chyba jeszcze takiego wyrazu, więc musisz się tym zadowolić:)
Rozdziały po prostu uciekają mi przez palce, bo jestem nimi tak oczarowana, że nie czytam, ale POCHŁANIAM je w całości, przez co za każdym razem wszystko kończy się zdezorientowanym mruganiem i pytaniem "a gdzie reszta, do cholery???".
A sama treść tego rozdziału jeszcze bardziej mnie dobiła, bo nie dość, że Harry i Louis się zaprzyjaźnili, to Harry powoli zaczyna się leczyć z Liama, dzięki czemu jego świat stał się odrobinę bardziej kolorowy i mogłabym pomyśleć, że Loczek powoli zaczyna wychodzić na prostą, gdyby nie ta cała potrzeba odczuwania bólu.
Jak nie żyletki, to łapanie palców drzwiami.
Przyznam się szczerze, że wyobraziłam sobie jego połamane palce, zsiniałe, zakrwawione, i prawie się popłakałam, bo tak strasznie jest mi go szkoda! Brzmię jak rozhisteryzowana? Być może, więc od razu Cię zapewnię, że jednak żadne łzy nie pojawiły się w moich oczach.
Bądź co bądź, ja też obejrzałam kilka odcinków Dextera, co w pewien sposób zobojętnia na podobne sceny;>
Jeju, chyba wyczerpałam na limit długości komentarzy, bo kompletnie się zacięłam i nie wiem, jak to skończyć;X Powiem więc chyba tylko, że lubię Twojego Louisa, wydaję się być naprawdę w porządku facetem;)
No i polubił Harry'ego, a Harry polubił jego, a także połączyło ich przeznaczenie;>
Jezu, nie, stop.
To jakaś masakra, już kończę!
Wiesz, że czekam na następny;33
Dobra, przyznam się bez bicia, że wpadłam tu sobie dzisiaj, żeby sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie dodałaś i po prostu nie mogłam się powstrzymać, aby nie napisać, że zdjęcie Harry'ego z nagłówka idealnie pasuje do opowiadania! Z jakiegoś powodu Styles wygląda na nim tak smutno i krucho... Może patrzył akurat na śpiewającego na scenie Lou i napadła go myśl, że ma tak wspaniałego chłopaka, a nie mogą być razem?;> Przynajmniej ja w to wierzę;3
UsuńNieważne, chciałam się tylko z Tobą tym podzielić, możesz to zignorować xD
+Chociaż ja i tak sądzę, że myślałaś tak samo, wybierając akurat to zdjęcie;D LarryIsReal.
SUUUPER :DD pisz tak dalej :)
OdpowiedzUsuńKurcze świetny rozdział.! Nareszcie Harry czuje się lepiej. Tylko z tą ręką coś nie za bardzo.;/ Jeszcze się mu źle zrośnie czy coś. A Tomlinson jak się dowie to go spoliczkuje.. Nie! Gorzej. Haha. Przez samą wczesną pobudkę chciał mu duszę wyssać. ;3 Haha. Oky. No więc wspaniały rozdział. Kurcze Ty masz naprawdę wielki talent. Wiem wiem ciągle Ci to powtarzam ale to prawda.;3 Czekam na kolejne. I masz mnie powiadamiać, a nie. Na moim blogu lub na tt. @Larry1DLove. [Larry, Niam: becausetruelovecannothide.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńOo widzę przeskok już 2 miesiące później ;O
OdpowiedzUsuńAle nie to przecież mam komentować lol. Cieszę się, że Harry wychodzi na prostą, znaczy tak myślałam dopóki nie przytrzasnął sobie dłoni drzwiami ;/ Jest lepiej to widać, ale mam nadzieję, że otworzy się całkowicie przed Louisem, a ten pomoże mu z tego wyjść, żeby do głowy nie przyszło mu już żadne okaleczanie się.
No i widać, że Harremu wraca chęć do życia, skoro do szkoły chce chodzić, choć to pewnie tylko dlatego, że do szkoły chodzi Lou, a to oznacza, że powoli się ktoś tu zauroczył Louim, czyż nie? ;>
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Aaaa,u mnie już nn!
OdpowiedzUsuńhttp://to-co-zakazane.blogspot.com/
Trudno mi czytać to, jak Harry cierpi i zadaje sobie ból,ale pomińmy.. Genialny rozdział ( jak 2 poprzednie) i z chęcią będę czytać go dalej.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na czwarty rozdział na www.i-have-him.blogspot.com
OdpowiedzUsuń